Przygodę z Murakamim zaczęłam w pierwszej klasie liceum (3 lata temu) kiedy koleżanka pożyczyła mi "Po zmierzchu". Z każdą książką zakochiwałam się w twórczości autora coraz bardziej. A najdziwniejsze było uczucie, które we mnie pozostawiały jego powieści po przeczytaniu. Czułam totalną pustkę w sobie... i pożądanie dla słów Murakamiego... :)
"Sputnik Sweetheart" był już którąś z kolei książką Murakamiego, którą postanowiłam przeczytać, zapraszam Was do przeczytania całej mojej recenzji TUTAJ.
A oto fragment:
„Jaka jest różnica między znakiem a symbolem?”
(…)
„Kim jestem? Czego szukam? Dokąd zmierzam?”
(…)
„Zrozumienie to jedynie suma nieporozumień.”
Tytuł książki: „Sputnik Sweetheart” odnosi się do dwóch znaczeń. „Sputnik” to satelita radziecki, pierwszy, który okrążył Ziemię. Z rosyjskiego „sputnik” znaczy towarzysz podróży. Co tyczy się drugiej części tytułu, słowa „Sweetheart” - z ang. znaczy ono kochanie, ukochana/y.
Murakami tym razem prezentuje intensywną historię o miłości, pożądaniu, niespełnieniu, o ludziach pogrążonych w bezdennych czeluściach samotności. Metafizyka subtelnie łączy się z rzeczywistością, zacierają się kontury i to, co na pierwszy rzut oka wydawałoby się fantastyczne przyjmuje cechy realizmu. Przesycona filozoficznymi myślami, wspaniała lektura. Proza pełna alegorycznych opowieści.
„(…) czyż na tym świecie, któremu daleko do doskonałości, nie ma miejsca i na rzeczy bezsensowne? Usuń z niedoskonałego życia wszystko, co nie ma sensu, a utraci ono nawet swą niedoskonałość.”
Murakami prowadzi równolegle historie 3 osób, które delikatnie ale wyraźnie, dobitnie się ze sobą łączą.
Z pewnością będę się starał przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńZachęcam, zachęcam :)
OdpowiedzUsuń