środa, 13 lipca 2011

"Na południe od granicy, na zachód od słońca"







"Na południe od granicy, na zachód od słońca” to książka o uczuciach. Uczuciach, które targają człowiekiem, które powodują, że sam nie wie, czego chce. Nie poznaje siebie, jest na siebie zły – ale nic nie może zdziałać. Te uczucia mogą zniszczyć wszystko, co człowiek stworzył.
Takich przypadków w życiu jest cała masa – w naszym otoczeniu dzieją się rzeczy, których nie możemy pojąć, sytuacje, które mocno krytykujemy i ludzi, którzy w naszych oczach przez to, co zrobili, wiele tracą. Ja sama nie lubię ludzi, którzy są niezdecydowani i dają się uczuciom i głupim zachciankom wodzić za nos. Wiem jednak i zdaję sobie sprawę z tego – że różnie w życiu bywa. Pamiętam taki film „Niewierna”, gdzie bohaterka niszczy krok po kroku swoje szczęśliwe życie wdając się w romans, którego absolutnie nie planowała, który spadł jak „grom…”.
I ten film pokazuje walkę z samym sobą, którą oczywiście bohaterka przegrywa. Bo przekroczenie granic (jakichkolwiek) zawsze prowadzi do klęski i czyjejś zguby.


Główny bohater powieści Murakamiego, Hajime, całe życie obsesyjnie kocha Shimamoto – koleżankę jeszcze z czasów dzieciństwa. Ich drogi rozeszły się bardzo szybko, nie wiadomo co działo się z Shimamoto, bo gdy znów pojawia się na kartach książki jest dorosłą kobietą. Natomiast dokładnie śledzimy losy Hajime – poznajemy jego podboje miłosne z czasów gimnazjum i szkoły średniej. Potem żeni się, rodzą mu się córki, rozwija się zawodowo będąc właścicielem dwóch barów. Cały czas jednak myśli o Shimamoto, która pewnego dnia – piękna i tajemnicza pojawia się w jego barze.
Hajime jest gotowy oddać całe swoje życie, zniszczyć wszystko, co osiągnął w zamian za Shimamoto. Pragnie tylko jej. Myśli tylko o niej. Hajime chce przekroczyć granicę...
Więcej nie napiszę, bo zdradziłabym całą fabułę powieści, która właściwie jest bardzo prosta. A zarazem skomplikowana.
To trochę taka powieść „między słowami” - dużo w niej obrazów i muzyki, którą „słychać”…
Wiele myśli, rozważań, tajemnic…
Polecam tym, którzy tak lubią. Ja bardzo.





2 komentarze:

  1. Ja lubię książki tego autora, ale te imiona i nazwiska...ciężko mi się je czyta...:-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się ta recenzja. Chętnie bym ją przeczytała ;) Pozdrawiam i zapraszam do mnie w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń