Autor: Haruki Murakam
Tytuł: "1Q84", t.1
Wydawnictwo: Muza
Stron: 480
Za lubimyczytac.pl, bo nie ma sensu się powtarzać, a ujęto tu istotę:
„...tytuł nawiązuje do "1984" George'a Orwella; po japońsku wyraz
"dziewięć" wymawia się jak angielskie Q, a q nawiązuje do słowa
"question" - pytanie".
I ostrzegam, że mogłam się dać w tej recenzji ponieść na tyle, że
zdradziłam trochę za dużo ze swoich domysłów, więc nieznający jeszcze
tej trylogii proszę niech czytają baardzo pobieżnie :)
Aomame to niespełniona życiowo instruktorka sztuk walki, darząca
uczuciem wspomnienie chłopca poznanego w dzieciństwie. Po pracy
morderczyni na zlecenie, w której krzywdy innych kobiet wyzwalają chęć
zemsty. Tengo wykłada matematykę, a w wolnym czasie pracuje jako
redaktor, stara się też napisać własną powieść. Jak szybko się
domyślimy – tych dwóch bohaterów, których losy poznajemy naprzemiennie,
już kiedyś się spotkało. Choć ich ścieżki dawno się rozłączyły (i to w
osobliwy sposób), można odnieść wrażenie, że wszystko zmierza ku temu,
by połączyć je znowu. Tylko, że gdy w grę wchodzi realizm magiczny,
rzeczy najprostsze okazują się najbardziej skomplikowane.
Choć to dopiero pierwsza część trylogii, Murakami zasygnalizował
parę możliwości interpretacyjnych tej powieści, a wszystkie czynią ją
tak unikalną, że znów siedzę i myślę jak bardzo lubię tego autora i
sposób w jaki nagina rzeczywistość. Punktem wyjścia dla „1Q84” jest
„Rok 1984” G. Orwella. O książce tej wspominają bohaterowie,
przywołując obraz Wielkiego Brata i możliwość napisania świata na nowo,
gdy zastana rzeczywistość wydaje się zbyt brutalna. To stanowi punkt
zwrotny w książce – od tej chwili, dwie naprzemienne biografie Aomame i
Tengo splatają się w jedną historię, dając nam naprawdę niezłego
umysłowego kopa. Bo odczytywany przez nas obraz nagle zyskuje drugie
dno, i to na kilka sposobów. Mowa tu zarówno o rzeczywistości
alternatywnej, o „książce w książce”, o tworzeniu „na żywo”, o
bohaterach zarówno rzeczywistych jak i całkowicie wymyślonych.
Tengo wymyśla świat, w którym na nocnym niebie pojawiają się dwa
księżyce. Jest pisarzem, tworzy. Aomame zdaje sobie sprawę z tego, że
świat, jaki dotąd znała przepadł, że znalazła się w innym wymiarze. Czy
jest osobą, czy tylko postacią fikcyjną, bohaterką książki, która
pisze się gdzieś bez jej wiedzy? Czy każdy z nas nie jest takim
pionkiem, odbiciem myśli większej siły? Czy Aomame kocha chłopca ze
wspomnień, czy to uczucie podsyła jej sercu sam autor, mężczyzna,
będący w istocie tym właśnie chłopcem? Czy Tengo wymyśla sobie postać, w
której się zakochuje? Czy kiedykolwiek spotkali się w którymkolwiek z
tych światów, czy są dla siebie nawzajem tylko wymysłami, czymś co
chcieliby, by istniało...? A może wszystko to jest ułudą, i oni
naprawdę tam są, trwają, gdzieś obok siebie, nie mogąc się znaleźć? W
którym momencie w ten świat wkrada się coś niepojętego,
przekraczającego granice poznania? Czy dziwna dziewczynka, Fukaeri,
widząca Little People (kimkolwiek są) jest łącznikiem pomiędzy światami
równoległymi, współistnieje w obu, a może nie ma pojęcia o zjawiskach,
jakie stają się jej udziałem? Zdaje się, że pytania powstające w
trakcie lektury nigdy się nie wyczerpują, będzie ich tylko przybywać. To
czyni tę pozycję tak wyjątkową, wielowątkową, wielowymiarową. Można
się w niej zaczytywać na różne sposoby, można każde słowo odbierać w
dwójnasób.
Uwielbiacie to uczucie, kiedy nic nie jest takie, jak się z początku wydaje? Kiedy strona po stronie odkrywamy coś, czego jeszcze nie jesteśmy w stanie sobie do końca poskładać, ale już przeczuwamy, że wprawi nas w konsternację? Tak właśnie można się poczuć podczas czytania „1Q84” i dla takich przeżyć warto czytać książki!
U japońskiego pisarza zawsze znajduję sobie bohatera, najczęściej płci
żeńskiej, który magnetyzuje mnie w szczególny sposób. Tutaj o to miano
zawalczyła niesamowita Fukaeri, postać wprost niebywała. Nastolatka
posługująca się specyficznym, ubogim językiem – mówi bez znaków
przestankowych, krótkimi zdaniami, bez modulacji głosu. W tym stylu
stworzyła książkę – a raczej podyktowała, gdyż cierpiąc na dysleksję ma
problemy z czytaniem i pisaniem. Na pierwszy rzut oka mogłaby się
wydawać niedorozwiniętą, tępą dziewczyną, jednak Fukaeri skrywa w sobie
złożoność, której nawet najbliżsi nie są w stanie pojąć. Rozwijała
się zdrowo do pewnego momentu, ale uwikłana w kleszczach sekty, poddana
koszmarom, jakie chciałoby się przemilczeć, zmieniła się nie do
poznania. „Powietrzna poczwarka”, jej dzieło, jest próbą powiedzenia o
tym, co zaszło w jej życiu. Ale to książka na tyle metaforyczna i z
gatunku fantasy, że odbiorcy nie do końca są w stanie określić, z czym
mają do czynienia. A my wprost marzymy o tym, by poznać jej treść. Być
może to „1Q84” stanowi właściwy odpowiednik „Powietrznej poczwarki”, być
może składają się na nią dzieje instruktorki, Aomame, być może to po
prostu wspomnienia Fukaeri, których nie dano nam jeszcze w całości
poznać. Wszystko tu stanowi zagadkę i to w tej książce najbardziej
urzeka. Czym prędzej trzeba sięgnąć po tom nr 2!
bsz.
Recenzja z bloga: beata-szy.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz