czwartek, 7 listopada 2013

Haruki Murakami: "Na południe od granicy, na zachód od słońca"





Autor: Haruki Murakami
Tytuł: "Na południe od granicy, na zachód od słońca"
Wydawnictwo: Muza
Stron: 232

„Po pewnym czasie rzeczy twardnieją. Jak cement w wiadrze. I nie możemy już wrócić. Chcesz powiedzieć, że cement, z którego jesteś zrobiony, stwardniał, więc nie możesz być już kimś innym.”

Lubię to, jak Murakami tworzy swoich bohaterów. To postacie, o których wciąż niewiele wiemy u schyłku powieści. Są nostalgiczne, melancholijne, tajemnicze. Szczególnie kobiety – pojawiają się, nosząc w swoim wnętrzu, często niewypowiedziane do końca. I sposób, w jaki autor traktuje uczucia, miłość – jako siłę, która gna do siebie ludzi, pozostawiając w nich trwałe ślady nawet, wtedy, gdy los ich rozdziela. O tym wszystkim i zarazem wcale nie o tym jest powieść „Na południe od granicy, na zachód od słońca”.

„Wtedy jednak nic nie rozumiałem. Nie rozumiałem, że mogę skrzywdzić kogoś tak straszliwie,że osoba ta już nigdy nie dojdzie do siebie. Że można, po prostu żyjąc, zranić inna istotę tak bardzo, że rana ta już nigdy się nie zagoi.”

Hajime, jako dorosły mężczyzna, mając u swego boku żonę i dzieci, wciąż roztrząsa swoje smutne dzieciństwo i pierwszą miłość, zupełnie wówczas nieuświadomioną, do kalekiej dziewczynki, Shimamoto. Widmo tej postaci nieustannie go prześladuje – gdy tylko dostrzega gdzieś dziewczynę powłóczącą nogą, momentalnie przywodzi mu to na myśl beztroskie lata dzieciństwa z najlepszą przyjaciółką. Ich drogi jeszcze się zejdą...

„Hajime, na zdjęciach nie wszystko widać. To tylko cienie. Prawdziwa ja znajduje się gdzieś daleko. A tego nie widać na zdjęciu.”

Lubię w Murakamim właściwie wszystko. Nawet to, że wprowadza bohaterów w ten oniryczny, niejasny świat, i równie gwałtownie ich stamtąd wyrywa. To, że tylko on jeden zna prawidła rządzące tą rzeczywistością i zataja je przed czytelnikiem. Nie zależy mu na zaspokojeniu naszej ciekawości. Kluczem do tych opowieści jest właśnie pozostawienie otwartych miejsc. O uczuciach przenikliwych, intensywnych i bezkresnych, nie zawsze spełnionych, nie zawsze prowadzących do spełnienia, ale mimo to takich, o których się marzy...

”Wydawało nam się, że wiele wspólnie zbudowaliśmy, ale nie udało nam się osiągnąć ani jednej rzeczy. Życie układało nam się zbyt łatwo. Byliśmy zbyt szczęśliwi.”

bsz

Recenzja z bloga: beata-szy.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz